"Karol V" Savall

Carlos V
Mille Regretz: La Cancion del Emperador
Lucas y sombras el tiempo de Carlos V
(czyli: Karol V; Mille Regretz: Pieśń dla cesarza. Radości i smutki czasów Karola V)
La Capella Reial de Catalunya
Hesperion XXI
Dyryguje: Jordi Savall
Wydanie: AllaVox 9814
Nagranie: luty i maj 2000 – Colegiata del Castillo de Cardona (Katalonia)
Czas nagrania: 76’28”
Współpraca: ORF
Dodatkowy sponsor: Iberia

Płytę poświęcono życiu Karola V, władcy Hiszpanii (jako Karol I), Cesarstwa Niemieckiego, Niderlandów i Włoch. Cesarza, który zrzekł się władzy, by dokonać swych dni w klasztorze. Właśnie ta decyzja; a dokładniej sposób jej przeprowadzenia, stała się asumptem do powstania tej płyty. To znaczy stanowiła ważną przyczynę, bo przecież ważniejsze musiało być i to, że za jego czasów działali tacy mistrzowie jak Cristobal de Morales; czy Josquin des Pres.

Na płycie zilustrowano owe radości i smutki jego czasów utworami z epoki. Są więc: Heinrich Isaac, Morales i des Pres (a to ostatnie nazwisko to postać pierwszej wielkości w muzyce; prawdopodobnie to właśnie dzięki niemu zrozumiano, że muzyka to Sztuka; a nie tylko forma rozrywki czy też uboczna cecha liturgii); ale jest też wielu mniej znanych twórców; jak i dzieł anonimowych. Są tu utwory świeckie i sakralne. Rozrywkowe i artystyczne. Ale po co to pisać? To przecież oczywiste, że czyjegoś życia; nawet jeśli z perspektywy 500 lat wydaje się odległe; nie można sprowadzić tylko do jednego mianownika.

Czy wiemy jak brzmiała muzyka 500 lat temu? Coś niecoś wiadomo, lecz szczerze mówiąc, niewiele. To co robi Savall to rekonstrukcje, albo jak mawia pan Mirosław (wielki admirator nagrań Savalla) „wizje”. Ale wizje bardzo piękne.

Nie żebym nie miał uwag. Dzwony kościelne ilustrujące koronację na Cesarza i Króla Włoch (dokonał jej Klemens VII w 1530 roku) brzmią nazbyt „radiowo”. Sama anonimowa fanfara też do arcydzieł nie należy. Ale stanowi świadectwo epoki. Bo kiedyś to były fanfary, nie to co dzisiaj! Jak władca wjeżdżał do miasta, to na jego cześć dęło równocześnie w swoje instrumenty po kilkuset muzyków! Sceptycy używają co prawda, że był to hałas a nie muzyka. Cóż – mają może i rację, ale chciałoby się choć raz takiej fanfary posłuchać. Tutejsza nie ma tego rozmachu…

Nie podoba mi się kocioł (?) w końcowym motecie Moralesa – jakby został źle połączony z początkowymi tonami organów. Zresztą Pedra Estevana – tradycyjnego perkusisty u Savalla to ja bardzo cenię. Na płycie go naprawdę słychać i to co do tej muzyki wprowadza jest bardzo właściwe, bardzo na miejscu i bardzo ze smakiem. Z wyjątkiem tego jednego połączenia…
Płyta jest bardzo różnorodna, co może być różnie oceniane – z jednej strony stanowi to jej uatrakcyjnienie, z drugiej – koncepcja układu wywodzi się ze względów biograficznych, więc poza muzycznych. A wymusiła na przykład wycięcie jedynie kawałka ze mszy Moralesa.

No i wyczerpałem listę uwag krytycznych wobec płyty. Teraz powinienem rozpocząć pochwały. Ale tu brak mi słów. Czy mam wciąż powtarzać, że „La Spagna” des Presa jest „znakomita”; że Pavana „Battaglia” Janequina i Susato „wspaniała”, że „Belle qui tiens ma vie” Toinota Arbeau „piękna”; a „Vecchie letrose” Adriana Villaerta „pełną życia piosenką neapolitańską”? Musiałbym tak wymienić każdy kolejny utwór; i nie wiedziałbym jak tu uniknąć powtarzania pochwał pod adresem coraz to nowych, bardzo zróżnicowanych, ale zawsze pięknie wykonanych utworów.

Wypisując sobie kiedyś najciekawsze nagrania Savalla pominąłem „Karola V”; i kupiłem go tylko ze względu na brak wypisanych (a więc preferowanych) „Pieśni Sybilli”. I bardzo się z tego zakupu cieszę. I polecam wszystkim tę piękną płytę; żałując jedynie, że nie stanąłem na wysokości zadania, by napisać o Karolu V i jego czasach; oraz o ilustrującej je muzyce, piękną i mądrą recenzję.

O ile nie zaznaczono inaczej, treść tej strony objęta jest licencją Creative Commons Attribution-ShareAlike 3.0 License