Platon "Uczta"

Którz nie czytał "Uczty", czy "Biesiady" lub "Sympozjonu" (funkcjonują w Polsce różne przekłady, także tytułu)? Od tego dialogu (lub od Obrony Sokratesa) rozpoczyna się znajomość z dziełami Platona.

Uczta to pochwałą miłości, którą stopniowo się odkrywa. Większość mów nie wnosi nic nowego, choć, choćby taki Arystofanes przywołuje barwny mit o tym, że ludzie (dziś tworzący pary) kiedyś stanowili jedność (stąd mówi się o 'połówkach'), a portrety ludzkiej głupoty do dziś bawią. Pod koniec dialogu mamy jednak dwa ważne głosy: Sokratesa, który krytykując przedmówców, przywołuje słowa wieszczki Deotymy (swoją droga Sokrates z jednej strony unika prezentacji własnej pychy, ukrywając się za kobiecą postacią; z drugiej strony pozwala na snucie domysłów co do stosunku Platona do tego, co niemal wszpółcześnie nazwano kwestią kobiecą) obrazujące prawdziwą, duchową miłość, po czym wszystko wieńczy portret Sokratesa przedstawiony przez Alcybiadesa, wedle którego ukochany mistrz staje się idealnym obiektem i nauczycielem miłości.

/Arystofanes/:
“– To naprawdę, Pauzaniaszu, dobrze mówisz; to żeby sobie na każdy sposób urządzić jakąś ulgę w tym pijaństwie, bo i mnie dziś cięży łeb; wczorem pił – dzisiem kiep!”

/Pauzaniasz/:
“Tak więc, gdzie prawo uważa oddawanie się miłośnikom za występek, tam to prawo stoi tylko dzięki nieposkromionej żądzy panowania rządzących i dzięki tchórzostwu rządzonych, a gdzie tę rzecz uważają za dobrą bez żadnych zastrzeżeń, tam się to dzieje skutkiem gnuśności duchowej prawodawców.”

/Arystofanes/:
“Miłość jest na imię temu popędowi i dążeniu do uzupełnienia siebie, do całości.”

/Sokrates:/
“Bo cóż? Ja jestem człowiek prosty. Toteż mi się wydawało, że kiedy się cokolwiek chwali, trzeba o tym prawdę powiedzieć, i koniec. Potem z tego wybrać rzeczy najpiękniejsze i podać w możliwie odpowiednim porządku. I bardzom był nawet z tego dumny, że będę dobrze mówił, bo prawdę znam. A to, widać, nie był właściwy sposób chwalenia; tu trzeba, jak uważam, tyle pięknych i wielkich rzeczy przylepić danemu przedmiotowi, ile tylko można, a wszystko jedno, czy on taki jest naprawdę, czy nie. Choćby nawet było inaczej, to nic nie szkodzi.”

/Diotyma:/
“ – Czekaj, ja ci to powiem jaśniej. Jest w każdym człowieku pewien płciowy pęd, cielesnej i duchowej natury. Toteż kiedy człowiek wieku pewnego dojdzie, zapładniać pragnie nasza natura. A nie może zapładniać tego co szpetne, tylko to, co piękne. Boska to jest rzecz, i w istocie śmiertelnej te dwa tkwią nieśmiertelne pierwiastki: ten płciowy pęd i zapłodnienie. Nie masz ich nigdy tam, gdzie harmonia pewna nie zachodzi. Bo to, co brzydkie, nie harmonizuje z żadnym boskim pierwiastkiem, a to, co piękne – tak. Więc Piękno prawo wszelkich narodzin wyznacza i narodzinom pomaga. Przeto gdy się ktoś pełen nasienia zbliży do tego co piękne, jakaś go radość rozbiera i w rozkoszach zapładnia i tworzy; ale gdy co szpetnego napotka, jakiś go smutek mrokiem opada, on się jak wąż w kłębek zwija i wstecz cofa, i odchodzi, i nie zapładnia, ale cierpi nosząc się dalej z nasieniem. Przeto kto nasienia i potęgi twórczej jest pełen, ten za pięknem goni, bo go ono od tego ciężaru uwalnia. Więc nie za samym pięknem goni miłość, tak jak ty myślisz, Sokratesie.
– A za czym?
– Za płodzeniem, za tworzeniem w pięknie.
– Niech będzie – powiedziałem.
– Oczywista rzecz – mówi.
– Ale czemuż za płodzeniem właśnie?
– Bo w zapłodnieniu jest jakiś pierwiastek wiekuisty, nieśmiertelny, o ile to być może w istotach śmiertelnych. A przecież, wobec tego, na cośmy się zgodzili, musi człowiek i nieśmiertelności pragnąć, jeżeli przedmiotem miłości jest wieczne posiadanie dobra. Więc wynika to rzeczywiście z naszych rozważań, ze się Eros i do nieśmiertelności odnosi.”

O ile nie zaznaczono inaczej, treść tej strony objęta jest licencją Creative Commons Attribution-ShareAlike 3.0 License